wtorek, 7 maja 2019

Recenzja książki - Zula i rozgniewany las! a także przepis na bułeczki rozmarynowe.

Cześć tu Zula!
Tak zaczyna się kolejna część przygód zwariowanej i nadzwyczajnej dziewczynki Zuli. 
Zula tak naprawdę miała na imię Zuzanna, ale ponieważ w przedszkolu były jeszcze dwie inne postanowiła dla odmiany zostać Zulą. Dowiaduje się Ona, że najbliższy rok spędzi u swoich dwóch ciotek. Rodzice dostali roczny kontrakt w Afryce i muszą lecieć leczyć chore dzieci. Jak nie trudno się domyśleć rodzice Zuli są lekarzami. 
Tego dowiedziałam się z wcześniejszej części, a o czym opowiada Zula i rozgniewany las?


Ta część zaczyna się bardzo przyjemnie, Zula wspomina  okres Bożego Narodzenia, to wtedy obudziły  ją głosy... kiedy zorientowała się że to głosy jej rodziców była ogromnie szczęśliwa. Mieli przylecieć dopiero na wakacje a tu taka niespodzianka. To były wspaniałe święta uznała Zula. 
Z ciotkami  wcale nie jest jej źle bo przecież są cudowne, ale rodzice to rodzice...


W każdą sobotę zapachy pyszności unoszą się w powietrzu zapraszając do stołu, jednak dziś było inaczej... Coś tu było nie tak, westchnęła Zula. Wyjrzała przez okno a ciotki stały zasępione w ogrodzie. Kiedy zeszła do nich zapytała - co się stało? Właśnie chodzi o to, że nic... odparły. Jest koniec lutego a przyroda nawet nie drgnęła...
Przez kolejne dni nic się nie zmieniało, szalały ogromne burze które według Zuli nie były zwykłe, w tym samym czasie w oddalonym od miasta o około kilometr lesie zamartwiał się mieszkający w pniu dębu chochlik leśny Bartosz Muszka. Jego dąb od jakiegoś czasu wydawał się chorować, co Ci jest? zastanawiał się chochlik...


Oczywiście Zula nie byłaby sobą gdyby wraz ze swoimi przyjaciółmi - Maksem, Kajtkiem, Leandrem oraz  chochlikiem Muszką nie rozwikłała zagadki, dlaczego do miasta nie zawitała jeszcze wiosna?!
Tropy poprowadzą ich do lasu, który ostatnio bywa dość rozgniewany a dodatkowo rządzi tam goblin Eszmegel, wyjątkowo podstępny i złośliwy stwór. 
Powiem Wam jedno, będzie się działo!





Więcej nie zdradzę, bo co to a przyjemność z czytania kiedy wiemy co się wydarzy...
Powiem Wam tylko tyle że Zula nauczyła się piec. Tym razem były to ciasteczka. To ciotki zaszczepiły w niej miłość do kuchni. 
Zula w soboty delektowała się pysznymi bułeczkami z rozmarynem i słonecznikiem, podane z białym serem smakowały wybornie! To było idealne śniadanie. 
Ja również postanowiła upiec takie bułeczki i powiem Wam, smakują wyjątkowo!
Zapraszam!

Bułeczki śniadaniowe z rozmarynem.

Składniki;
40 dag mąki
1 i 1/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
15 g świeżych drożdży
120 ml letniego mleka
175 ml letniej wody
1 łyżeczka mielonego rozmarynu

Przygotowanie;
Do letniego mleka wkruszamy drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru i łyżeczkę mąki. Mieszamy. Odstawiamy do wyrośnięcia.
Do miski przesiewamy mąkę, dolewamy wodę, wsypujemy sól i rozmaryn oraz zaczyn. Wyrabiamy dość elastyczne i gładkie ciasto. Oprószamy po wierzchu mąką, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na około 1 godz. Po tym czasie ciasto wyrabiamy i dzielimy na 8-10 kawałków. Każdy formujemy na kształt bułeczki. Układamy w sporych odstępach na blaszce. Odstawiamy na pół godziny do kolejnego wyrośnięcia. Po tym czasie, bułki smarujemy olejem, tępym brzegiem nożu tub trzonkiem od łyżki drewnianej robimy wgłębienie przez środek każdej bułki. Dociskając prawie do spodu. 
Piekarnik nagrzewamy do 230C, na dno piekarnika wkładamy naczynie żaroodporne  wodą. Pieczemy około 20 min. Kontrolując stopień zarumienienia. 
Bułeczki możemy posypać ziarnami słonecznika, dość mocno je wciskając w ciasto. 


Bułeczki pięknie pachną rozmarynem a smakują wyjątkowo, bo przygotowane samodzielnie a nie kupione w piekarni. 

Tytuł; Zula i rozgniewany las.
Autor; Natasza Socha
Wydawnictwo; Nasza Księgarnia
Ilość stron; 224 stron
Oprawa; miękka
Rok wydania; 2019 rok. 

Smacznego! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz