Ten przepis nie jest zbyt skomplikowany, tarte robiłam jakiś czas temu a dopiero dziś ujrzał światło dzienne. A zatem zapraszam na pyszną tarte jakich tutaj wiele... Smacznie i szybko, to uwielbiam!
pół szklanki cukru cynamonowego (z prawdziwym cynamonem Skworcu)
1.5 łyżeczki proszku do pieczenia Skworcu 2 jajka pół szklanki kefiru
Z podanych składników wyrabiamy gładkie ciasto. Zawijamy w folię i chłodzimy około 1 godziny.
Nadzienie; 1 kg jabłek 1 łyżeczka cynamonuSkworcu ok pół szklanki konfitury z aroniiSkworcu 2-3 łyżki cukru cynamonowego Skworcu
Przygotowanie; Jabłka obieramy a następnie kroimy w kostkę. Wsypujemy do nich cukier i cynamon. Dokładnie mieszamy. Blaszkę do tarty(średnica 28) smarujemy masłem. Następnie ciasto wałkujemy i wykładamy nim dno i brzegi (1/3 ciasta wcześniej odkładamy). Nakłuwamy ciasto i smarujemy konfiturą. Następnie wykładamy nadzienie jabłkowe. Pozostałe ciasto wałkujemy i wykrawamy motylki. Układamy po wierzchu ciasta. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika do 180C i pieczemy około 45 minut. Czas kontrolujemy. Po ostygnięciu posypujemy cukrem pudrem.
Stella Rodriguez to 11 letnia dziewczynka, bardzo smutna dziewczynka z dziurą w sercu i mrokiem na horyzoncie. Ma 5 letniego brata i mamę. Jej tata nie dawno zmarł a ona czuje ogromną pustkę. Oboje kiedyś uwielbiali rozmawiać o kosmosie jednak dziś zostały tylko wspomnienia i głuchy śmiech taty...
Stella któregoś dnia wybiera się do NASA jednak nie załatwia sprawy o jaką jej chodziło, jest świadkiem czerwonego alarmu który tak ją wystraszył, że pędem uciekła na przystanek autobusowy. Po jakimś czasie zauważa, że jakiś dziwny stwór w pudełku czatuje pod jej domem. Mimo iż bardzo się go boi, ciekawość zwycięża i idzie sprawdzić co to, miała nadzieję ,że to może słodki kotek lub piesek. Rzeczywistość jednak okazała się być inna. Była to .. czarna dziura. Stworzenie od razu połknęło latarkę Stelli która jej upadła. Było to dosyć dziwne a jeszcze dziwniejsze rzeczy działy się w domu kiedy czarna dziura zamieszkała u Stelli w pokoju. Na początku dziewczynka była zachwycona kiedy czarna dziura połykała wszystkie śmieci, bezużyteczne graty czy też obrzydliwą brukselkę... Problem zaczął się gdy dziura pożera cenne rysunki, wspomnienia a nawet domową wannę.
Stella po jakimś czasie układa sobie wszystko w głowie i pozwala bratu na wspólne wspomnienia o ojcu, o rzeczach których ich nauczył, o ciekawostkach z jego życia... Znów czują, że ojciec jest blisko nich, że jest obecny w ich życiu... Czarna dziura to taka przenośnia, to żałoba którą czujemy wszyscy po stracie kogoś bliskiego. Dzieci przeżywają ja zupełnie inaczej i po swojemu. Tytuł; Jak hodować i karmić domową czarna dziurę. Autor; Michelle Cuevas Wydawnictwo; Nasza Księgarnia Oprawa; Twada Ilość stron; 208 stron
Kuchnia wegetariańska ostatnio jest bardzo modna, ale czy to moda czy po prostu zapotrzebowanie na zdrowsze, szybsze jedzenie? W moim domu taka kuchnia gości bardzo często. Oczywiście nie jestem wegetarianką ale to nie znaczy że dania tego typu w ogóle mnie nie interesuje, wręcz przeciwnie. Dziś mam dla Was książkę kucharską Slow West Wege- Kochaj, gotuj i żyj na całego! - Katarzyny Kędziory. Slow West Wege nie jest typowa książką kucharska - wegetariańskie przepisy spotykają się tu z osobistymi opowieściami dziewczyny. która postanowiła zamieszkać z dala od miejskiego zgiełku. by żyć blisko natury , a przede wszystkim by gotować i kochać z całego serca.
Książka zawiera przepisy na dania wegetariańskie a także na dania … z resztek. Zazwyczaj jeśli zostanie nam za dużo kaszy po obiedzie ląduje ona w koszu, to błąd! można ją wykorzystać świetnie do innego dania, to samo z ziemniakami. Ja zazwyczaj robiłam kopytka, ale ile można jej jeść?! tym razem poszłam za sugestią autorki i przygotowałam smaczne kulki ziołowe właśnie z "odgrzewanych" ziemniaków. Wyszły naprawdę smaczne. Książka jest dość gruba bo ma powyżej 300 stron. Podzielona jest na kilka działów - dzień dobry, do syta, na słodko, do słoika, z resztek, nie kupuj... a także oddzielona napory roku. Okraszona jest pięknymi zdjęciami dań a także samej natury... Autorka mieszka w malowniczym Potoczku w Sudetach. wśród gór, łąk i lasów prowadzi niezwykły dom gościnny - U Lokusza. Gotuje zatem nie tylko dla najbliższych ale także dla turystów...
Według mojej oceny dania są mało skomplikowane. Z każdego przemawia do nas … natura. A w gotowaniu ponoć o to chodzi. Dania są ze składników ogólno dostępnych i tanich. Ja osobiście przetestowałam już kilka i na pewno na tych kilku nie zakończę swojej przygody z tą książka. Tego jestem pewna!
Ja przygotowałam ziołowe kulki do których wykorzystałam wczorajsze ziemniaki. Ziołowe kulki. Składniki; ok. 50 dag ugotowanych ziemniaków mix ziół - 3 łyżeczki ( poszatkowana bazylia, tymianek, rozmaryn) sól i pieprz do smaku 2 łyżki siemienia lnianego olej roślinny
Sos; 150 g jogurtu naturalnego świeże zioła - bazylia, pietruszka... sól i pieprz
Przygotowanie; Siemię lniane należy uprażyć na suchej patelni, pod przykryciem a następnie gorące ziarna mielimy w moździerzu lub młynku do kawy. Następnie przygotowujemy sos, jogurt doprawiamy do smaku, mieszamy z ziołami i gotowe. Ugotowane ziemniaki tłuczemy, dodajemy posiekane zioła a także doprawiamy solą oraz pieprzem. Mieszamy. Z powstałej masy formujemy kulki o średnicy około 3cm. Kulki panierujemy w zmielonym siemieniu i smażymy na łyżce oleju z każdej strony na rumiano. Podajemy oprószone ziołami z sosem jogurtowym. Pycha! Szybko, smacznie a dodatkowo z tzw, "resztek" więc nic nam się nie zmarnuje. To takie oszczędne gotowanie.
Tak jak pisałam, w książce znajdują się nie tylko piękne zdjęcia dań ale także piękne sudeckie krajobrazy zrobione o każdej porze roku...
Tytuł; Slow West Wege - Kochaj, gotuj i zyj na całego! Autor; Katarzyna Kędziora Wydawnictwo; Babaryba Oprawa; Twarda Ilość stron; 332 strony Miłej lektury!
Dziś przychodzę z recenzją już ostatniej książki z bardzo pouczającej serii. Wcześniej publikowałam dwie inne książki - Gęby, dzioby i nochaleoraz Amory, zaloty i podboje. Dziś książka o bardzo uroczym tytule - Pupy, ogonki i kuperki. Każde zwierzę ma co najmniej dwa końce. Z przodu; pysk, dziób, szczękoczułki, a z tyłu... pupę! I właśnie ta pupa jest bardziej fascynująca niż mordeczka zwierzaka.
Oczywiście pupę mamy wszyscy, ale chyba nie zawsze poświęcamy jej należną uwagę. Czas to zmienić! Są na tym świecie pupy o których nie śniło się filozofom.
Weźmy np. taką pupę żuka bombardiera który ma w pupie alchemiczną pracownię. To prawdziwy czarnoksiężnik w jego odwłoku znajduje się całe laboratorium. Jest tam kilka komnat wypełnionych odpowiednimi płynami. Jeśli poczuje zagrożenie lub niebezpieczeństwo pod wpływem tych emocji wypuszcza kilka szybkich salw armatnich prosto w nos wroga. Oblewa go żrącym płynem o temperaturze gotującej się wody. Jeśli wróg przeżyje to na pewno zapamięta to zdarzenie na długo. Znakomita broń, prawda?
Pupy pupami ale weźmy na tapetę takiego np. kangura... Każdy wie jak wygląda, większość z Was wie także że mieszka w Australii, w torbie z przodu nosi swoje małe,a pupę ma raczej zwyczajna, ale czym ta pupa się kończy? Kangur ma bardzo muskularny, długi i ciężki ogon. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że służy mu jako dodatkowa noga. To dzięki niemu kangur może tak daleko skakać. Oczywiście odbija się silnymi nogami ale to ogon pozwala utrzymać mu równowagę przy susach. Potrafi też oprzeć się na swoim ogonie a także usiąść na nim jak na rozkładanym krzesełku które zawsze ma ze sobą. Czyż to nie wspaniałe?! Natura zaskoczy nas jeszcze nie raz...
Więcej Wam nie zdradzę, polecę tylko przeczytanie tej książki. Dzieci będą nie raz zaskoczone.... Zresztą myślę, nie tylko dzieci...
Tytuł; Pupy, ogonki i kuperki. Autor; Mikołaj Golachowski, Mroux (Maria Bulikowska) Wydawnictwo; Babaryba Ilość stron; 128 stron Oprawa; Oprawa twarda